Przejdź do głównej zawartości

Po godzinie "W" - 27 września 1944

Jak co roku przyszedł 1 sierpnia godzina 17.00, gdy wspominamy moment wybuchu Powstania Warszawskiego, w całym mieście rozlegają się syreny, staje ruch uliczny – ludzie zamierają na chwilę, tam gdzie owa chwila ich zaskoczy, lub tam gdzie z premedytacją się udali. Pod Gloria Victis, na Powązkach, przy grobach dziadków, lub rodziców a może nad Wisłą czy w samym sercu miasta na jednym ze skrzyżowań. Staje nie tylko Warszawa, syreny wyją w Grodzisku, oddają szacunek Powstańcom - wczasowicze na odległych Mazurach lub nad Bałtykiem. I dobrze, że ta chwila jest – Naród – zazwyczaj mocno podzielony, znów wydaje się na mgnienie oka jednością. To bardzo ważne, ale nie o tym, chcemy teraz pisać. Jak co roku piszemy o Powstaniu. Chcemy pokazać co było potem, po owej 17 – pamiętnego 1 sierpnia 1944 r. Tak ciągle trzeba to pisać i przypominać – niestety ciągle wiele osób nie wie co to za data, lub ile dni Powstanie trwało. Nie chce nam się w to wierzyć, ale cóż taka służba, będziemy edukować dalej – siebie i naszych miłych czytelników. Tak więc nie przedłużając zapraszamy do lektury dzisiejszego wpisu z tegorocznej wersji kalendarium Powstania Warszawskiego!


27 września 1944 (środa)

Mokotów

    Po odejściu w nocy kanałem do Śródmieścia dowództwa Obwodu i kilkuset żołnierzy pozostali na Mokotowie obrońcy tej dzielnicy pod dowództwem mjr. "Zrywa" odpierają od godziny 8 rano silne natarcie piechoty i broni pancernej nieprzyjaciela od południa i zachodu. Trwa bombardowanie dzielnicy. Pozycje obronne powstańców znajdują się teraz w blokach domów przy ulicy Bałuckiego i Wiktorskiej.
    Broni się jeszcze w okolicach Belgijskiej pozostała tu jako osłona grupa żołnierzy por. "Gustawa" (Andrzeja Chyczewskiego), por. "Leguna" (inż. Czesława Zawadzkiego) i grupy artyleryjskiej "Granat" z ppor. "Jerzym" (Jerzym Romanem).
    Natarcie niemieckie zostało podjęte, mimo że ze strony polskiej już o godzinie 7:20 wysłano parlamentariuszy w celu wszczęcia pertraktacji o ewakuacji ludności i rannych, i zapoznania się z warunkami kapitulacji. Decyzję tę podjął mjr "Zryw" wobec beznadziejności sytuacji i groźby zagłady ludności dzielnicy. Parlamentariusze (mjr "Burza" - Eugeniusz Ladenberger, ppor. "Negus" - Stanisław Potoręcki, por. "Wicher" - Michał Juchnicki) uzyskali od gen. von dem Bacha gwarancje co do losu ewakuowanej ludności i traktowania powstańców zgodnego z postanowieniami konwencji genewskiej.
    Około południa Mokotów skapitulował. Do niewoli niemieckiej dostało się ponad 1000 żołnierzy i oficerów. Część ukryła się pośród ludności cywilnej, którą skoncentrowano na terenie Wyścigów Konnych na Służewcu, a następnie ewakuowano do Pruszkowa.
    Tymczasem spośród ostatnich grup powstańczych przechodzących kanałem do Śródmieścia sto kilkadziesiąt osób wyszło omyłkowo włazem na ulicy Dworkowej, na terenie znajdującym się przez cały czas w rękach niemieckich. Oddział Schutzpolizei wymordował tam na miejscu około 140 powstańców, głównie z batalionu "Bałtyk" pułku "Baszta".
    W nocy z 27 na 28 września ppłk "Karol" na rozkaz gen. "Montera", który nie akceptował jego decyzji ewakuacji dzielnicy, wyruszył z powrotem kanałem na Mokotów, przejście okazało się jednak niemożliwe.

W tym roku, naszym niejako przewodnikiem po Stolicy w dniach Powstania, będzie książka Władysława Bartoszewskiego „Powstanie Warszawskie”, wydana w Warszawie w 2014 roku przez Świat Książki. Zamieszczony przez nas cytat, jest jedynie pewną zachętą dla czytelnika by sięgnąć dalej, do źródeł i opracowań. Nie narzucamy konkretnych pozycji, wskazując ich jako jedynie słusznego ujęcia tego zjawiska, fenomenu swojego rodzaju, który nadal jest przedmiotem badań historyków, socjologów specjalistów z zakresu wojskowości czy nauk politycznych. Warto zarówno zajrzeć do źródeł, dokumentów i relacji uczestników oraz świadków wydarzeń, jak i zapoznać się z opracowaniami naukowymi lub popularnonaukowymi. Jak zwykle naszym celem jest zachęcenie do poznania historii Warszawy, nie tylko przez poszerzanie wiedzy na jej temat, ale także do odwiedzenia miejsc z nią związanych. Tak więc do zobaczenia na stołecznych brukach podczas spacerów śladami bohaterów z przełomu lata i jesieni 1944 r!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złoto-Czerwone

Tym razem post będzie nietypowy, bo w zasadzie tylko informacyjny. Każdy bowiem z naszych czytelników chyba wie, a przynajmniej taką mamy nadzieję, jakie są oficjalne barwy i flaga Warszawy. Można je zobaczyć nie tylko na środkach komunikacji miejskiej, ale również w herbie. Flaga składa się z dwóch poziomych pasów o równej szerokości. Zgodnie ze Statutem miasta "Barwami Miasta są kolory żółty i czerwony ułożone w dwóch poziomych, równoległych pasach tej samej szerokości, z których górny jest koloru żółtego a dolny koloru czerwonego".  W wielu źródłach zaś kolor żółty jest zwany kolorem złotym. Decyzja ta wprowadzona została w życie jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Bezpośrednio po wojnie jednak nie powrócono do niej. Stało się to dopiero na mocy Uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy nr 18 z dnia 15 sierpnia 1990 r. w sprawie "przywrócenia tradycji przedwojennej w zakresie herbu, barw miejskich, pieczęci...".  Wielu z naszych czytelników ch

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcujące na s

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa