Przejdź do głównej zawartości

Tak się bawi (tak się bawi) sto-li-ca


Po raz kolejny chcemy Was dziś zaprosić do obejrzenia jednej z plenerowych wystaw, które eksponowane są w Warszawie. Tym razem swe kroki skierować należy na Podzamcze, tuż obok Multimedialnego Parku Fontann.




To tu właśnie , z okazji swych 60. urodzin, Stołeczna estrada całkiem niedawno otworzyła wystawę zatytułowaną Tak się bawi (tak się bawi) sto-li-ca. Warszawskie rozrywki na fotografiach ze zbiorów Ośrodka Karta.




Czarno-białe fotografie autorstwa Romualda Broniarka, Ireny Jarosińskiej i Jarosława Tarania przedstawiają Warszawę lat 50. i 60. Widzimy na nich bawiących się i odpoczywających mieszkańców. 




Uważny obserwator znajdzie statek do Młocin, nadwiślańskie plaże, ale też wizytę zespołu The Rolling Stones. W naszym odczuciu jest to bardzo ciekawy pomysł aby przedstawić obraz stolicy i jej mieszkańców przez pryzmat zabaw właśnie z tego okresu.  




Mamy silne przekonanie, że zdjęcia te będą interesujące zarówno dla tych którzy sami pamiętają Warszawę z tego czasu, ale również i dla przedstawicieli dużo młodszych pokoleń.



Właśnie ów przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX stulecie, jest okresem do którego nadal współczesna muzyka czy moda się odwołuje. Któż bowiem nie bawił się przy szalonych rytmach klasycznych rock'n' roli, albo kto choć raz nie mierzył okularów "Lenonek" ?




A kto miał szczęście i na miejsce wystawy dotarł w którekolwiek lipcowe sobotnie popołudnie, ten miał również okazję uczestniczyć w "Dancingu 60-lecia", czyli potańcówce na świeżym powietrzu. W samym środku wystawy umiejscowiony został bowiem podest do tańczenia, a nieopodal przygotowano scenę dla muzyków. 





Na koniec nie pozostaje nam nic innego niż jak zwykle zaprosić wszystkich na spacer. Wystawa będzie czynna do 23 sierpnia, wobec czego jesteśmy przekonani, że wszyscy chętni zdążą ją jeszcze zobaczyć, a kto wie czy jeszcze z podestu nie popłynie muzyka, a scena wypełni się tańczącymi parami ?


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złoto-Czerwone

Tym razem post będzie nietypowy, bo w zasadzie tylko informacyjny. Każdy bowiem z naszych czytelników chyba wie, a przynajmniej taką mamy nadzieję, jakie są oficjalne barwy i flaga Warszawy. Można je zobaczyć nie tylko na środkach komunikacji miejskiej, ale również w herbie. Flaga składa się z dwóch poziomych pasów o równej szerokości. Zgodnie ze Statutem miasta "Barwami Miasta są kolory żółty i czerwony ułożone w dwóch poziomych, równoległych pasach tej samej szerokości, z których górny jest koloru żółtego a dolny koloru czerwonego".  W wielu źródłach zaś kolor żółty jest zwany kolorem złotym. Decyzja ta wprowadzona została w życie jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Bezpośrednio po wojnie jednak nie powrócono do niej. Stało się to dopiero na mocy Uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy nr 18 z dnia 15 sierpnia 1990 r. w sprawie "przywrócenia tradycji przedwojennej w zakresie herbu, barw miejskich, pieczęci...".  Wielu z naszych czytelników ch

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcujące na s

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa