Przejdź do głównej zawartości

Uroczysko Las Lindego


Przyszła wiosna, która niewątpliwie sprzyja spacerom. Dlatego właśnie wydaje nam się, że jest to najlepszy moment by opowiedzieć Wam o terenach zielony Warszawy. 



Do takich właśnie miejsc należy niewielki kompleks leśny na Bielanach noszący nazwę Uroczysko Las Lindego. Ten niewiele ponad 20 ha teren ograniczony jest odpowiednio ulicami Lindego, o której już Wam opowiadaliśmy, Kasprowicza, Twardowską, terenem Szpitala Bielańskiego, a także ulicą Marymoncką. Ta ostatnia oddziela go od Lasu Bielańskiego, dla którego pełni on funkcję buforową. Kompleks ten swą historią sięga okresu dwudziestolecia międzywojennego. Zimą 1939/40 roku znajdujące się tu drzewa zostały w większości wycięte na opał. Po wojnie został on odtworzony.



Po kilkudniowych opadach deszczu przez sam jego środek przepływa niewielki Potok Bielański, który z łatwością można pokonać dzięki drewnianym kładkom. Znajdują się tu również liczne ścieżki spacerowe i ławki, na których można odpocząć, a także placyki zabaw dla dzieci. Wszystko to sprawia, że teren ten jest niezwykle atrakcyjny dla okolicznych mieszkańców i od wielu już lat cieszy się wśród Bielańczyków sporą popularnością. 



Z kronikarskiego obowiązku warto odnotować, że występujący tu drzewostan to głównie bór mieszany  świeży i las mieszany świeży. Głównymi zaś gatunkami są sosna, grochodrzew, brzoza i dąb czerwony, a także objęta częściową ochroną kruszyna pospolita. Jeśli zaś chodzi o faunę to bez trudu spotkamy tu liczne gatunki ptaków, a także wiewiórki. 



Na koniec chcemy wszystkich naszych czytelników zachęcić do odwiedzania warszawskich terenów zielonych. Jest ich w naszym mieście naprawdę dużo, a ich lista znajduje się na stronie Zielona Warszawa, do której odwiedzenia również Was zachęcamy. 

Komentarze

  1. Wychowałam się w tym lesie. Mieszkałam ponad 30lat z oknami wychodzącymi na ten skrawek zieleni obok bloków. Niestety w pewnym momencie przejęła go żulia, ale pomału odzyskuje swój charakter. Ech, kiedyś całe wakacje okoliczni mieszkańcy brali leżaki, kocyki i opalali się wzdłuż Lindego przy kanałku. Teraz trochę zmieniono bieg ulicy i jest mniej trawy po stronie lasu. Ale i tak od dawna nikt tam nie przychodzi się opalać. Strumyk za często wysycha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście miejsce to miało w pewnym momencie gorszy okres, ale wygląda na to, że jest już lepiej. Niestety Potok bardzo sporadycznie wypełnia się w tej chwili wodą, ale może i to się kiedyś zmieni

    OdpowiedzUsuń
  3. A dziękujemy, dziękujemy i pozdrawiamy również :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety nasz bielański potok już tylko okresowo dopływa do Lasu Lindego, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety nasz bielański potok już tylko okresowo dopływa do Lasu Lindego, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcujące na s

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa

Szkot w Warszawie

Dziś chcielibyśmy opowiedzieć Wam o pewnym Szkocie, który pomimo kiedyś pełnionych funkcji, dziś jest niemal zupełnie zapomniany. My przypomnieliśmy sobie o nim spacerując po Starym Mieście. To tu na jednej z kamieniczek przy ul. Wąski Dunaj umieszczona jest dotycząca go pamiątkowa tabliczka.  Ciekawa jest już nawet sama kamienica, na której umieszczone zostało upamiętnienie. Jej adres to Wąski Dunaj  10, choć wejście znajduje się od strony ul. Szeroki Dunaj. Jest to Kamienica Szewców, w której mieści się obecnie  Muzeum Cechu Rzemiosł Skórzanych im. Jana Kilińskiego, o którym Wam zresztą opowiemy  w osobnym  poście. Wróćmy jednak do naszego Szkota. Aleksander Czamer, a właściwie Alexander Chalmers, urodził się ok. 1645 r. w Szkocji. Obywatelstwo Starej Warszawy uzyskał blisko 27 lat później.  Wtedy to także stał na czele kolonii szkockiej w mieście. W  rok później odkupił od Tomasza Straga kram na Rynku Starego Miasta i uzyskał tytuł kupca królewskiego. Był on właściciel