Przejdź do głównej zawartości

Pomnik Rzezi Wołyńskiej

Jest sobie ulica Gdańska w Warszawie, wcale nie przy samej Wiśle położona. Arterią wielką też może ona nie jest, choć biegnie przy urokliwym kościółku ojców Marianów na górce zwanym, choć tak naprawdę wezwanie parafii, do której przynależy brzmi Matki Bożej Królowej Polski. Zaś tak po prawdzie to na Marymoncie słynnym z innych skądinąd względów jest on ulokowany. Jednak o tym opowieści osobne się należą naszym czytelnikom i być moze wrócimy jeszcze do nich w przyszłości. Nie chcąc zaś snuć dalej tej nuty marynistycznej jak wskazywała by na to ulicy nazwa, musimy rzec dziś słowo o pomniku niezwykle ważnym. Własnie dziś, gdy przypada smutna rocznica.


Mówić, a właściwie napisać dziś chcemy o Pomniku Rzezi Wołyńskiej. Choć jest on położony w pobliżu dużej arterii miejskiej - Trasie Armii Krajowej, to zobaczyć go niezwykle trudno, bo choć kiedyś potężny miecz wystający ostrzem do góry z łatwością znaczył to miejsce. To dziś już nawet jego nie łatwo jest dostrzec, w zalewie ekranowej manii osłaniania wrażliwych wielkomiejskich uszu tandetnym materiałem, dogodnym jedynie chyba dla graficiarzy tylko.


Za owymi zasłonami akustycznymi, dostrzec można po obu stronach uliczki Gdańskiej, która w tym miejscu chowa się pod wiaduktem wspomnianej trasy szybkiego ruchu, dwie duże grupy pomników. Z wspomnianych wcześniej względów lepiej i łatwiej oraz przyjemniej jest dotrzeć tu, idąc od skweru Jacka Kuronia, czyli od północno-wschodniego wyjścia ze stacji Metro Marymont skecając w lewo i w dół. Jeśli chcemy trafić do pomnika ofiar Rzezi Wołyńskiej powinniśmy trzymać się prawej strony ulicy Gdańskiej, jeśli zaś chcemy znaleźć się przy pomniku 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK powinniśmy trzymać się strony lewej. Całość położona jest jak łatwo się domyślić nazwy, na Skwerze Wołyńskim.



Tym razem chcemy  skupić się na pierwszym ze wspomnianych pomników. Powodem tego jest przypadająca dziś kolejna rocznica "krwawej niedzieli", czyli wydarzeń z 11 lipca 1943 r. Wówczas to żołnierze jednostek UPA, czyli Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz OUN, czyli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, dokonali zbrodni noszącej znamiona ludobójstwa, mordując tylko tego jednego dnia blisko 8000 Polaków, w większości kobiet, dzieci i starców. Zaatakowanych zostało blisko 100 wsi, w czterech dawnych wołyńskich powiatach tego województwa, czyli kowelskim, włodzimierskim, horochowskim i łuckim. W przeciągu miesiąca liczba ofiar sięgnęła kilkunastu tysięcy, a zbrodnia rozlała się na kolejne 6 województw, także łącznie objęła poza wołyńskim także poleskie, tarnopolskie, lwowskie, stanisławowskie, rzeszowskie i lubelskie. Przy czym dla samego tylko okresu miedzy lutym 1943 r., a lutym 1944 r. liczbę ofiar szacuje się na 60 tys. zabitych. Trzeba tu mocno podkreślić, że nie jest mowa tu o śmierci żołnierza zadanej na polu walki w równym boju uzbrojonych armii, ale o bestialskim mordzie na bezbronnych cywilach, dokonanym za pomocą pił, siekier, łopat i innych narzędzi jakie z łatwością można było znaleźć w domowych gospodarstwach. Za końcową datę Rzezi Wołyńskiej przyjmuje się rok 1947, a za łączną liczbę ofiar ok. 100 tys. ludzkich istnień.



Co do samego pomnika, to w zwieńczeniu jego centralnej osi znajduje się siedmiometrowy krzyż z figurą Chrystusa pozbawioną ramion, co ma nawiązywać do męki rozczłonkowania jaka była przedśmiertnym udziałem ofiar rzezi. Natomiast sam krzyż jest w połowie swej wysokości niejako podwójnie przecięty, co jest podkreślone przez wysunięcie fragmentu pionowej belki w prawą stronę, jako nawiązanie do stosowanej metody i narzędzia zbrodni jaką nierzadko była pospolita piła do cięcia drewna. Podobnie rzecz ma się z głębokimi bruzdami jakimi poznaczony są oba boki i dolna część krzyża, nawiązującymi w swym kształcie do śladów wielokrotnego uderzenia siekierą. Poniżej krucyfiksu, lekko wystając nad ziemię niczym cmentarne mogiły, znajduje się 18 płyt z inskrypcjami nazw poszczególnych 2136 miejscowości, w których doszło do owej niezwykle makabrycznej w swym przebiegi zbrodni. Natomiast pojedyncza czarna i wyraźnie niższa od pozostałych płyta, leżąca bezpośrednio u stóp samego krzyża, przykrywa sarkofag, w którym w małych urnach zgromadzono ziemię z owych miasteczek i wiosek, które zostały wyszczególnione na białych płytach wokół. Całość ma mieć formę relikwiarza, w którym przechowywane są szczątki pomordowanych.


Wracając zaś do wspomnianego wcześniej wysuniętego fragmentu krzyża, to znajduje się na nim cytat z modlitwy Ojca Świętego Jana Pawła II  z dnia 11 czerwca 1999 r. o następującej treści:

"OJCZE LUDÓW I NARODÓW, 
BŁAGAMY CIĘ,
PRZYJMIJ DAR ŚWIADECTWA WIARY,
MĘKI I ŚMIERCI SYNÓW NASZEGO NARODU
UMĘCZONYCH I POMORDOWANYCH NA WSCHODZIE.

UCZYŃ ICH WIARĘ POSIEWEM WOLNOŚCI I POKOJU.

OJCZE NAJMILSZY, PRZEZ PRZYCZYNĘ MATKI ZBAWICIELA,
POMÓŻ NAM PRZEBACZYĆ,
CHROŃ NAS OD WOJNY I NIENAWIŚCI I NIEPAMIĘCI.

PRZEZ CHRYSTUSA PANA NASZEGO. AMEN"


Z kronikarskiego obowiązku pragniemy odnotować, że autorem projektu pomnika jest znany i ceniony warszawski rzeźbiarz Marek Moderau, będący twórcą wielu stołecznych upamiętnień dotyczących tragicznych wydarzeń z lat wojny i okupacji. Uroczyste odsłonięcie pomnika miało miejsce podczas obchodów 70 rocznicy Zbrodni Wołyńskiej i dokonał go prezydent Bronisław Komorowski. Było to możliwe dzięki przyjętej jednomyślnie w kwietniu 2013 r. uchwale Rady Warszawy  w sprawie pomnika ofiar zbrodni OUN-UPA w latach 1943-47. A następnie dzięki bardzo sprawnej realizacji w błyskawicznym tempie, albowiem w ciągu niespełna kwartału pomnik został wykonany i zainstalowany w wybranym uprzednio miejscu. Tak, iż koresponduje on z wcześniej wybudowanym zespołem obiektów tworzącym naprzeciwległy pomnik 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty.


Oczywiście można dyskutować o tym czy wybrane miejsce jest odpowiednio godne. Jednak nawet jeśli najczęściej jest ono odwiedzane przez ludzi wyprowadzających swoich czworonożnych przyjaciół w celu załatwienia niezbędnych potrzeb oraz w dosyć uciążliwym sąsiedztwie trasy szybkiego ruchu, to jednak takie wydarzenia wymagają upamiętnienia na mapie Warszawy. Wierzymy gorąco i jesteśmy o tym głęboko przekonani, że stopniowo uda się to miejsce zaaranżować w sposób, który nada mu odpowiednia oprawę, niezbędną dla poruszanego w nim tematu olbrzymiej narodowej tragedii.


Na koniec oczywiście jak zwykle chcemy zachęcić do spacerów ulicami stolicy, nawet jeśli prowadzą one w dziwne i wydawałoby się odludne miejsca, to warto to czynić. Za każdym rogiem mogą się bowiem czaić obiekty mówiące o naszej jakże często trudnej i bolesnej historii. Tak wiec mimo burzliwej często w lipcu pogody, namawiamy do wykorzystywania każdej chwili do poznawania miasta przez nogi. Do zobaczenia na warszawskich szlakach !

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcujące na s

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa

Szkot w Warszawie

Dziś chcielibyśmy opowiedzieć Wam o pewnym Szkocie, który pomimo kiedyś pełnionych funkcji, dziś jest niemal zupełnie zapomniany. My przypomnieliśmy sobie o nim spacerując po Starym Mieście. To tu na jednej z kamieniczek przy ul. Wąski Dunaj umieszczona jest dotycząca go pamiątkowa tabliczka.  Ciekawa jest już nawet sama kamienica, na której umieszczone zostało upamiętnienie. Jej adres to Wąski Dunaj  10, choć wejście znajduje się od strony ul. Szeroki Dunaj. Jest to Kamienica Szewców, w której mieści się obecnie  Muzeum Cechu Rzemiosł Skórzanych im. Jana Kilińskiego, o którym Wam zresztą opowiemy  w osobnym  poście. Wróćmy jednak do naszego Szkota. Aleksander Czamer, a właściwie Alexander Chalmers, urodził się ok. 1645 r. w Szkocji. Obywatelstwo Starej Warszawy uzyskał blisko 27 lat później.  Wtedy to także stał na czele kolonii szkockiej w mieście. W  rok później odkupił od Tomasza Straga kram na Rynku Starego Miasta i uzyskał tytuł kupca królewskiego. Był on właściciel