Przejdź do głównej zawartości

44' na Freta, czyli nie tylko spacery


Dziś chcemy Was zaprosić na taki trochę spacer wirtualny. Mianowicie, coraz mocniej dająca o sobie znać jesienna aura, niestety nie zawsze będzie sprzyjała wychodzeniu z domu, do czego nieodmiennie zachęcamy - bo miasto najlepiej "wchodzi przez nogi" - czyli najłatwiej poznawać je spacerując. Jednak jeśli się nie da, to jest na to rada by nadal Warszawę poznawać. 

Chcemy zachęcić Was do oglądania filmów o stolicy. Nie tylko jednak tych starych, choć jakże pięknych ujęć utrwalonych na czarno - białych kliszach, a całkiem obficie dostępnych na różnych portalach internetowych. Poza urokliwymi kadrami z panoramami ulic i placów, można też trafić na coś w naszej opinii dużo cenniejszego. A mianowicie spotkać się z "żywym" świadkiem historii, który własnym słowem, mimiką i gestykulacją odda klimat dni o których snuć będzie opowieść o czasach minionych. Oczywiście najlepiej gdy ma się możliwość bezpośredniego obcowania, jak chociażby nam było dane rozmawiać z p. Eugeniuszem Tyrajskim - o czym Wam zresztą już opowiadaliśmy. Jednak proza życia jest taka, że nie zawsze da się przecież pogodzić liczne obowiązki dnia codziennego z najprzemożniejszą choćby chęcią uczestniczenia w najciekawszym nawet spotkaniu.

I tu z pomocą przychodzą nam media i serwisy społecznościowe, gdzie często aż roi się, niczym w ulu, od licznych zalinkowań do ciekawych spotkań, a po jakimś czasie pojawiają się nagrania z tychże. Warto śledzić takie wydarzenia, czy profile, bo faktycznie może być nam dane spotkać kogoś wyjątkowego. Jednak jak sami dobrze wiemy, a także i wy zapewne słusznie przypuszczacie, że nic się nie dzieje samo. A wszystko jest przykryte z pozoru nie widoczną, jednak potężną dozą poświęconego czasu i wysiłku. Jest to niezbędne by czy to spotkanie zorganizować. Czy choćby nawet nagranie z niego obrobić, by się do oglądania przez rzesze internautów nadawało. Chwalebne to i warte poparcia. Nie tylko słowem dobrym, czy przysłowiowym "lajkiem", ale czasem także może i jakimś działaniem bardziej bezpośrednim. A w niektórych wypadkach może nawet i groszem wdowim. W gruncie rzeczy chodzi Nam o to, by wskazać, że można pójść jeszcze dalej. 


Są bowiem ludzie często całkiem młodzi, którzy mają ambicje i chcą czegoś więcej. I na miarę dostępnych im sił i środków ważą się na amatorskie może trochę jeszcze, może i nie najdłuższe ale jednak produkcje dokumentalne. I dokładnie takim przypadkiem jest 44' na Freta. Trójka nastolatków korzystając ze wsparcia Domu Kultury Dorożkarnia, czyli ośrodka działań artystycznych dla dzieci i młodzieży z Mokotowa, w ramach projektu pracowni Filmowa Dorożka, w 2014 r. nakręciło świetny film. Przed kamery zaprosiło świadka wydarzeń, czyli pana Zbigniewa Galperyna - wiceprzewodniczącego Związku Powstańców Warszawy, varsavianistę i przewodnika miejskiego - Konrada Tarnopolskiego, a także historyka dziejów klasztoru o.o. Dominikanów na ul. Freta - Macieja Kośca OP.

Po tym zestawieniu głównych postaci występujących w filmie, jak i zapewne po samym tytule dosyć łatwo domyślić się, że poświęcony jest on dziejom Szpitala Powstańczego na ul. Freta. Tym co nie znają głębiej zagadnienia pozwolimy sobie nie psuć przyjemności skorzystania z tego co w warstwie merytorycznej produkcja ta ma do zaoferowania. W naszym przekonaniu bardzo zresztą sprawnie zaserwowana została ta wiedza. Zapewne nie mała w tym zasługa opieki artystycznej Mateusza Ciągło i sprawności wykonania pod okiem kierownika produkcji w osobie Anny Michalak. Wsparli oni Filipa Stanisławskiego, Kubę Michalaka i Helenę Zawilińską, którzy w chwili kręcenia dokumentu byli niemalże rówieśnikami sporej większości, tych o których w swym filmie opowiadają.


Nawiązując jeszcze do miejsca, czyli dominikańskiego klasztoru, to pozwolimy sobie powiedzieć, że jest ono na tyle ważne, że zostało wytypowane, do czego mamy nadzieję rychło dojdzie, stworzenia filii Muzeum Powstania Warszawskiego. Zresztą losom szpitala została właśnie poświęcona również wystawa czasowa nawiązująca swą aranżacją do wspomnianej zabudowy, o której zresztą mowa jest w filmie, a którą przed remontem część z Was może widziała przed kościołem. 

Warto także podkreślić symbolikę miejsca powstania filmu. Dorożkarnia mieści się bowiem na Siekierkach, w miejscu gdzie zwieziono gruzy ze Starego Miasta tworząc Kopiec Powstania Warszawskiego. O tym szczególnym dla stolicy miejscu zresztą wkrótce Wam opowiemy. 

Na koniec nie pozostaje nam nic innego, jak nie odmiennie zaprosić Was na spacer. Może aura będzie łaskawa, a jesienne przeziębienie ominie, gdy swe kroki skierujecie na jedną z warszawskich nekropolii lub do jednej ze stołecznych świątyń - zachęcamy by przy tej okazji zapalić znicz Powstańcom, o których heroicznej postawie, warto naszym zdaniem pamiętać zawsze. Gloria Victis !!

Zachęcamy również byście zajrzeli na profil Dorożkarni na YouTube. Znajdziecie tam wspomniany przez nas film. Jesteśmy bardzo ciekawi Waszej opinii na jego temat. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcu...

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa ...

Złoto-Czerwone

Tym razem post będzie nietypowy, bo w zasadzie tylko informacyjny. Każdy bowiem z naszych czytelników chyba wie, a przynajmniej taką mamy nadzieję, jakie są oficjalne barwy i flaga Warszawy. Można je zobaczyć nie tylko na środkach komunikacji miejskiej, ale również w herbie. Flaga składa się z dwóch poziomych pasów o równej szerokości. Zgodnie ze Statutem miasta "Barwami Miasta są kolory żółty i czerwony ułożone w dwóch poziomych, równoległych pasach tej samej szerokości, z których górny jest koloru żółtego a dolny koloru czerwonego".  W wielu źródłach zaś kolor żółty jest zwany kolorem złotym. Decyzja ta wprowadzona została w życie jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Bezpośrednio po wojnie jednak nie powrócono do niej. Stało się to dopiero na mocy Uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy nr 18 z dnia 15 sierpnia 1990 r. w sprawie "przywrócenia tradycji przedwojennej w zakresie herbu, barw miejskich, pieczęci...".  Wielu z naszych czytelników ch...