Przejdź do głównej zawartości

Rogatki Grochowskie


Tym razem chcemy zabrać naszych czytelników na prawy brzeg Wisły. To tu, u zbiegu Grochowskiej i Zamoyskiego, od prawie dwustu lat stoją dumnie rogatki grochowskie, czasem zwane też moskiewskimi.

Historia warszawskich rogatek rozpoczyna się w 1770 roku. Wówczas to podjęto decyzję o otoczeniu miasta wałami, które przeszły do historii jako Okopy Lubomirskiego. Stanowią one niezwykle ważny element dziejów miasta, dlatego mamy nadzieję napisać Wam o nich w osobnym poście. Dla dzisiejszej opowieści istotny jest rok 1815 kiedy to Rosjanie zabrali się za ich odbudowę. Podjęto wówczas decyzję o wybudowaniu przy głównych drogach wychodzących z miasta po dwie rogatki. Na Pradze poza opisywanym dziś przez nas grochowskimi powstają jeszcze golędzinowskie i ząbkowskie. Po drugiej zaś stronie Wisły : marymonckie, powązkowskie, wolskie, jerozolimskie, mokotowskie i czerniakowskie. Do naszych czasów dotrwały nieliczne. 


Wróćmy jednak do naszych dzisiejszych bohaterek. Rogatki grochowskie, podobnie jak i pozostałe, zaprojektował słynny architekt Jakub Kubicki. Charakterystyczny dla tych klasycystycznych budowli jest wgłębiony portyk, który wieńczy tympanon podtrzymywany przez cztery kolumny jońskie. Nad oknami w półkolach znajdują się płaskorzeźby o militarno-antycznej tematyce. Podobne znajdują się również na bocznych ścianach i wewnątrz portyku. Miało to miejsce w 1823 roku wraz z ukończeniem Szosy Brzeskiej, obecnie ulicy Grochowskiej. Była to wówczas pierwsza bita droga w Królestwie Polskim. W jednym z dwóch budynków urzędował dozorca policyjny przez co budynek ten pełnił rolę strażnicy. Okopy kontrolowane były również po zmroku. W drugim zaś poborca opłat skarbowych, który kontrolował i pobierał opłaty za towary. Do czasu powiększenia terenu Warszawy rogatki wyznaczały granicę miasta. 



W czasie bitwy pod Olszynką Grochowską, 25 lutego 1831 roku, stacjonowała nieopodal rogatek polska jazda pod dowództwem generała Tomasza Łubieńskiego. Odmawiając wykonania rozkazu ataku na Rosjan zniweczył on szanse na zwycięstwo. Pod koniec tej samej bitwy to stąd ruszyła szarża 2 pułku ułanów dowodzonego przez generała Ludwika Kickiego rozbijając oddział rosyjskich kirasjerów. W początkach XX wieku nieopodal znajdował się przystanek wąskotorowej kolei Jabłonowskiej. Stacja nosiła wówczas nazwę Rogatki Moskiewskie, a linia łączyła Jabłonną z Karczewem. Została ona wysadzona w powietrze w 1915 roku przez wycofujące się oddziały rosyjskie. Nowa, funkcjonująca od 1916 roku, stacja nosiła nazwę Kamionek. Niektóre źródła podają, że był to nowy budynek, inne zaś, że mieściła się ona w budynku samej rogatki. W swej historii rogatki przetrwały wiele bitew ze wszystkich wychodząc cało. 



W okresie powojennym okazało się, że niedaleka odległość rogatek od siebie blokuje ruch w tej części miasta. W 1961 roku przy okazji poszerzania ulic Zamoyskiego i Grochowskiej zdecydowano o przesunięciu jednej z rogatek. Na specjalnie zaprojektowanych szynach północna rogatka pokonała wówczas 10,5 metra. Było to pierwsza, ale nie ostatnie przesunięcie budynku, którego dokonano w Warszawie. Również o innych obiektach tego typu wkrótce Wam opowiemy. Po latach okazało się, że była to słuszna decyzja, która zapobiegła niszczeniu tego zabytku. Mniej szczęścia miała pozostawiona na miejscu rogatka południowa. W końcu zdecydowano również o jej przesunięciu o ponad 8 metrów, nastąpiło to 18 czerwca 2001 roku po 4 latach przygotowań i rozbiórce 2 kamienic należących do sąsiednich zakładów. Na ulicy i chodniku pozostał oznaczony klinkierem ślad po dawnej lokalizacji. 

W 1998 roku miał miejsce generalny remont rogatki północnej, w 2001 roku zaś południowej. Dokonano wówczas niezbędnych napraw, uzupełniono braki w sztukaterii, a także przywrócono historyczny układ wnętrz. Obecnie w jednej z rogatek znajduje się salon sukien ślubnych. W drugiej zaś ulokowała się Pijalnia Czekolady Rogatka. Nie będzie pewnie zaskoczeniem, że jest to jedna z sieci Pijalni Wedla. Fabryka tej firmy znajduje się tu od wielu lat, a zapach czekolady roznosi się po całej okolicy. 

Na koniec nie pozostaje nam nic innego jak zaprosić wszystkich na spacer. Wydaje nam się, że zimowa aura nikogo nie wystraszy, a wszyscy zmarznięci wiedzą już gdzie i przy czym najlepiej się ogrzać. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złoto-Czerwone

Tym razem post będzie nietypowy, bo w zasadzie tylko informacyjny. Każdy bowiem z naszych czytelników chyba wie, a przynajmniej taką mamy nadzieję, jakie są oficjalne barwy i flaga Warszawy. Można je zobaczyć nie tylko na środkach komunikacji miejskiej, ale również w herbie. Flaga składa się z dwóch poziomych pasów o równej szerokości. Zgodnie ze Statutem miasta "Barwami Miasta są kolory żółty i czerwony ułożone w dwóch poziomych, równoległych pasach tej samej szerokości, z których górny jest koloru żółtego a dolny koloru czerwonego".  W wielu źródłach zaś kolor żółty jest zwany kolorem złotym. Decyzja ta wprowadzona została w życie jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Bezpośrednio po wojnie jednak nie powrócono do niej. Stało się to dopiero na mocy Uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy nr 18 z dnia 15 sierpnia 1990 r. w sprawie "przywrócenia tradycji przedwojennej w zakresie herbu, barw miejskich, pieczęci...".  Wielu z naszych czytelników ch

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcujące na s

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa