Przejdź do głównej zawartości

Zwyczajny 1934


Dziś chcemy wszystkim naszym czytelnikom zaproponować odwiedzenie pewnej ciekawej wystawy. Eksponowana jest ona w plenerze co zwiększa przyjemność z jej podziwiania. 




Wystawa ta jest częścią prezentowanej niedawno w Domu Spotkań z Historią ekspozycji Zwyczajny 1934. Polska na zdjęciach Willema van de Polla. Prezentowane tu fotografie ukazują nie jak poprzednio całą Polskę, a jedynie Warszawę. Dzięki nim możemy zobaczyć niezwykłe miasto, którego już niema. Tym razem fotografie można podziwiać nie w budynku, a na skwerze im. księdza Jana Twardowskiego. Nieopodal opisanego już przez nas Pomniku Bolesława Prusa. 




W tym miejscu warto powiedzieć kilka słów Willemie van de Pollu i jego fotografiach. Ten urodzony w 1895 roku Holender był fotografem i fotoreporterem. Zajmował się fotografią prasową, podróżniczą, reklamową, był kierownikiem służby fotograficznej Holenderskich Sił Zbrojnych oraz fotografem niderlandzkiej rodziny królewskiej. Pracował dla wielu agencji prasowych, pism i magazynów. Podróżował po Europie, Afryce, Azji, Ameryce Południowej. Swój dorobek prezentował w kilku opublikowanych albumach. 

Po jego śmierci w 1970 roku rodzina przekazała do Narodowego Archiwum w Hadze ok. 30 tysięcy negatywów. Wśród nich właśnie znajduje się odnaleziony przez prof. Ryszarda Żelichowskiego zbiór 300-400 zdjęć ukazujących Polskę. Fotografie te wykonane zostały w 1934 roku podczas dwóch podróży van de Polla do naszego kraju. 



Na koniec chcemy zachęcić wszystkich naszych czytelników do uważnego spacerowania po Warszawie. W wielu bowiem miejscach naszej stolicy spotkać można plenerowe wystawy. Poza walorami estetycznymi wielokrotnie są one również bogatym źródłem wiedzy. Wszystkim zainteresowanym radzimy się jednak pospieszyć, bowiem ta opisana przez nas powyżej wystawa prezentowana ma być jedynie do 1 czerwca.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Złoto-Czerwone

Tym razem post będzie nietypowy, bo w zasadzie tylko informacyjny. Każdy bowiem z naszych czytelników chyba wie, a przynajmniej taką mamy nadzieję, jakie są oficjalne barwy i flaga Warszawy. Można je zobaczyć nie tylko na środkach komunikacji miejskiej, ale również w herbie. Flaga składa się z dwóch poziomych pasów o równej szerokości. Zgodnie ze Statutem miasta "Barwami Miasta są kolory żółty i czerwony ułożone w dwóch poziomych, równoległych pasach tej samej szerokości, z których górny jest koloru żółtego a dolny koloru czerwonego".  W wielu źródłach zaś kolor żółty jest zwany kolorem złotym. Decyzja ta wprowadzona została w życie jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Bezpośrednio po wojnie jednak nie powrócono do niej. Stało się to dopiero na mocy Uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy nr 18 z dnia 15 sierpnia 1990 r. w sprawie "przywrócenia tradycji przedwojennej w zakresie herbu, barw miejskich, pieczęci...".  Wielu z naszych czytelników ch

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcujące na s

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa